czwartek, 21 sierpnia 2014

O psie, który pływał kajakiem i spał w namiocie ;)

Dawno temu, gdy byłam dzieckiem, a później podlotkiem często jeździłam na wakacje pod namiot. Prawdę mówiąc szczerze tego nie lubiłam. Problem z myciem i szukanie miejsca do załatwiania potrzeb fizjologicznych (wówczas takie były realia), wszystkie ubrania śmierdzące wilgocią. Taki obraz wyrył mi się w pamięci i zapewnienia mojego Męża, że teraz jest inaczej na nic się nie zdały, aż do ostatniego urlopu. Do Swornychgaci dojechaliśmy około godziny 21, byliśmy zmęczeni po podróży (jechaliśmy prawie 10 godzin). Mąż postawił mnie przed faktem dokonanym - dzisiaj śpimy pod namiotem. Na nic zdał się mój foch i obraza na cały świat, klamka zapadła. Cóż mi pozostało, musiałam spać w tym "przeklętym" namiocie, nawet moja determinacja na nic się nie zdała. Świadomość tego, że będę się tułać po nocy w obcym miejscu i szukać noclegu, sprawiła, że namiot stał się bezpieczną przystanią ;). Pierwsza noc pod namiotem okazała się najgorsza nie dla mnie, ale dla Storma. Obce miejsce, brak ścian, dziwne odgłosy spowodowało, że nasz pies "obrońca" był tak zestresowany, że nie mógł spać. Następne noce nie były, aż tak straszne i po całym dniu zabawy, Storm spokojnie spał na swojej karimacie.



W poprzednim poście pisałam, że nasz ambitny plan wakacyjny nie wypalił. Kilkudniowy spływ odłożyliśmy na przyszły rok. Teraz, gdy Storm płynie sobie w kajaku jak cesarz, możemy planować trasę spływu. Po publikacji ostatniego wpisu, parę osób pytało mnie jak go nauczyliśmy kajakować i dlaczego miał kapok (przecież labradory to urodzeni pływacy). Najpierw kwestia kapoka: pływając po jeziorach, może przydażyć się wywrotka, biorąc pod uwagę fakt, że czasem jest nawet kilometr do brzegu i tak jak człowieka, czworonoga może złapać skurcz, cała nasza trójka pływa w kapokach (pomimo tego, że wszyscy potrafimy pływać). Jest po prostu bezpieczniej. 



Kapok spełnia również inne zadanie – zmiany kontekstu (to określenie znam dzięki naszemu szkoleniowcowi Magdzie Naranieckiej). Już tłumaczę o co chodzi: psy użytkowe np. tropiące, zaczynając pracę muszą się przestawić na tryb zadania, które mają wykonać, dlatego też mają zakładane szelki, które są używane wyłącznie do tej czynności. Jest to sygnał dla psa, że musi się skupić na zadaniu. Analogię zauważyłam wystawiając Storma, zakładając mu ringówkę pies przestawia się na tryb wystawiania – nic innego go nie interesuje. Podobnie jest z kapokiem, Storm na co dzień w nim nie pływa. Kapok oznacza, że nie ma wyskakiwania i wygłupiania.



A jak nauczyć psa odpowiedniego zachowania na sprzęcie wodnym. Storm jest typem psa, który gdy widzi wodę to wariuje ze szczęścia, a mimo wszystko nam się udało. Pewnie nie zdziwi Was fakt, że istotny jest całokształt pracy z czworonogiem. Pies musi znać przynajmniej podstawowe komendy takie jak: zostań, poczekaj, nie. Jeżeli macie nieposłusznego psa, to odpuście sobie pływanie na kajaku, bo może to być po prostu niebezpieczne. Zaczynając naukę na początek proponowałabym rowerek wodny i pływanie przy brzegu, najlepiej w stroju kąpielowym i bez żadnych wartościowych przedmiotów. Podstawowa zasada jest taka, że nasz pupil nie może wskoczyć do wody bez komendy. Wypływając na jeziora nie zapinajmy psa na smycz. W przypadku przewrócenia kajaku, smycz może się o coś zahaczyć i pomimo umiejętności pływackich, pies utonie. Lepiej założyć psu kapok, który ma uchwyt na górze, dzięki czemu można przytrzymać Gamonia i ewentualnie wyciągnąć z wody. 




Jeżeli jesteście dwu osobową rodziną z psem, polecam dwa kajaki, gdy kajak jest za bardzo obciążony staje się niestabilny. Wypróbowaliśmy różne opcje i ta była najlepsza. Dodam jeszcze, że gdy mniejszy człowiek zmęczy się wiosłowaniem, większy człowiek może go wziąć na hol (mam posłużyła smycz Storma). No i wtedy to można już odpocząć i się zrelaksować;). Polecam wszystkim mniejszym człowiekom płci żeńskiej:).


Tu już jesteśmy holowani :)

Muszę przyznać, że wakacje pod namiotem nawet mi się spodobały. Oczywiście znalazłabym parę minusów:), ale nie było źle. W przyszłym roku też planujemy podobny wypad, z tym że Mąż obiecał kupić większy, wygodniejszy namiot i porządne materace. Co do pogody to się nie martwię, zawsze jest piękna, gdy jedziemy na urlop - niektórzy tak po prostu mają:).



wtorek, 12 sierpnia 2014

Swornegacie, czyli wakacje na Kaszubach

Ci z Was Drodzy Czytelnicy, który obserwują nasz profil na facebooku wiedzą już, że byliśmy sobie na wywczasie. Prawie co roku obiecujemy sobie, że nie będziemy jechać po 600 km na wakacje, a kończy się na tym, że i tak jedziemy. A dlaczego, bo według nas nie ma chyba lepszego miejsca (w Polsce) na wypoczynek, niż Kaszuby, Warmia i Mazury. Jeziora, lasy, rzeki, smaczne rybki i sympatyczni ludzie. Będąc tam człowiek docenia piękno i naturalne bogactwo naszego kraju. Trzy lata temu zaraziliśmy się Kaszubami, jeziora trochę mniejsze niż na Mazurach, ale spokoju więcej i komercji mniej. Nie oznacza to, że Kaszuby nie są przygotowane na turystów. Jest tam ogromna ilość baz noclegowych o zróżnicowanym standardzie, dlatego też każdy znajdzie coś dla siebie.




A teraz trochę o Swornychgaciach. Nazwa jest intrygująca, sama miałam różne dziwne pomysły co ona oznacza. Nazwa miejscowości powstała z połączeniem dwóch kaszubskich słów: swory czyli warkocze plecione z korzeni sosny i gacenie czyli umacnianie, uszczelnianie brzegów. Zdjęcie poglądowe poniżej :).


Miejscowość i okolica jest rewelacyjnie przygotowana dla osób, które preferują aktywny wypoczynek. Ścieżki rowerowe ciągnące się przez lasy i brzegami jezior, wypożyczalnie wszelkiego rodzaju sprzętu do sportów wodnych i wypożyczalnie rowerów drogowych.

My byliśmy nastawieni  głównie na spływy kajakowe. Ambitny plan mojego Męża zakładał, że trzy dni będziemy płynąć canoe. Na drugi dzień po przyjeździe zapakowaliśmy podręczny dobytek na kanadyjkę i w drogę ku nowej przygodzie. Ta przygoda nie trwała jednak długo. Okazało się, że canoe było niestabilne, a Storm wiercił się niemiłosiernie, co z kolei powodowało rosnący w nas niepokój (szczególnie panu Mężu). 


Tak po godzinie wiosłowania i akcji ukochanego psa, który doszedł do wniosku, że woli popływać i naszym szaleńczym łapaniu równowagii, spływ uznaliśmy za ukończony. I tak na tarczy powróciliśmy do bazy noclegowej.


Teraz wiemy, że wypożyczenie canoe nie było dobrym pomysłem, nietrafioną ideą była też wiara w to, że Sztorm bez przygotowania będzie spokojnie siedział w łódce. Wcześniej pływał z nami na rowerku wodnym, ale wtedy nie mieliśmy ze sobą dobytku, a i rower jest bardziej stabilnym sprzętem wodnym. Po paru dniach, gdy emocje opadły, doszłam do wniosku, że spróbuję tym razem płynąć razem ze Stormem w kajaku, bez żadnego dobytku i przy brzegu, tak na wszelki wypadek, gdybyśmy mieli wylądować w wodzie. I co? udało się:)!



Pomogło nam zdarzenie z poprzedniego dnia, kiedy to Storm wyskoczył z rowerku wodnego, było to przy brzegu, zrobił to pomimo zakazu i zanurzył się cały w wodzie. Było to dla niego tak niespodziewane, trochę się wystraszył, że nie ma gruntu. To nauczyło Gamonia, że nie ma wyskakiwania bez wyraźnej komendy. Później wypróbowałam z nim parę razy komendę czekaj, nawet gdy rower był już na brzegu. Dzięki temu nasz beżowy Szkwał nie robi już samowolki, tylko czeka na komendę zwalniającą. A czy pływanie kajakiem sprawiało mu przyjemność? Robiliśmy częste przystanki, żeby nasza łajza popływała i pobrykała w wodzie. W dniu wyjazdu, gdy nasi znajomi pakowali się do swojego pięknego canoe, Storm był bardzo zainteresowany i próbował wejść na pokład. 

To jest Poranek, kanadyjka znajomych 

Dlatego też myślę, że chyba to pływanie mu się spodobało. Mam ogromną ilość zdjęć i parę historii do opowiedzenia, więc to nie ostatni wpis o wakacjach Swornychgaciach.

Gdyby on wiedział, że ma owada na głowie nie spałby tak spokojnie


Robię im zdjęcie, a Ci się patrzą nie wiadomo gdzie ;)