piątek, 30 maja 2014

Kurs Udzielania Pierwszej Pomocy Psom


W życiu każdego człowieka zdarzają się sytuacje, w których niezbędna jest wiedza z zakresu pierwszej pomocy. Dotyczy to również opiekunów czworonogów. Uważam, że odpowiedzialny i świadomy właściciel powinien mieć przynajmniej podstawowe wiadomości jak udzielić niezbędnej pomocy swojemu pupilowi. Takie informacje można znaleźć w różnych poradnikach o tematyce kynologicznej. Jest to jednak teoria, a warto w tej kwestii liznąć trochę praktyki. 

Fotorelacja z kursu jest autorstwa Janusza Nawrata

Od jakiegoś czasu uczęszczamy (Storm i ja) na zajęcia do Akademii Psa Pracującego i ćwiczymy pod czujnym okiem Magdy Naranieckiej. Właśnie dzięki inicjatywie tej Pani został w Krakowie przeprowadzony Kurs Pierwszej Psiej Pomocy. Instruktorami byli ratownicy z Centrum Ratownictwa Medycznego we Wrocławiu. W warsztatach uczestniczyli opiekunowie wraz ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi
Uma jeden z demodogów instuktorów


"Dobra pośmialiśmy się, a teraz to szybko ściągaj"

Nasze "biedne" psy były bandażowane, osłuchiwane, bezpiecznie przewracane i transportowane itp. Dwunogi miały do dyspozycji psiego fantoma do nauki resuscytacji. Po całym dniu takich atrakcji wszyscy byliśmy okrutnie zmęczeni, ale też zadowoleni. Atmosfera na kursie była po prostu fenomenalna. Duży wpływ na nią mieli instruktorzy, którzy dzięki zdolnościom dydaktycznym, dużej wiedzy praktycznej i ogromnemu poczuciu humoru, nawet mnie nauczyli znajdować tętnicę udową mojego psa ;). 


Szkolenie oprócz praktyki, miało również część teoretyczną. Dowiedzieliśmy się co pies ma w środku i w jakiej kolejności. Jak wykonać zmodyfikowany manewr Heimlicha, gdy pies się zadławi. Co zrobić, gdy porazi go prąd i wiele innych ciekawych i ważnych rzeczy. Trochę obawiałam się czy Storm po tych wszystkich atrakcjach nie będzie uciekał na mój widok, ale moje obawy okazały się płonne. Myślę, że czasami to mu się nawet podobało (gównie na przerwach, bo mógł wtedy pobrykać z czteronożnymi kolegami). Jeżeli macie możliwość wziąć udział w takich warsztatach to skorzystajcie. Gorąco polecam:)


"Te duży, ale masz śmieszne wdzianko"

Zdarzają się nadgorliwi kursanci, którzy mają mnóstwo pytań ;)




Jakiś czas temu pisałam o zasadach udzielania pierwszej pomocy, jeżeli nie czytaliście, a jesteście zainteresowani to zapraszam do lektury PIERWSZA POMOC.

piątek, 16 maja 2014

Szczęśliwa historia Sary

Dzisiaj post autorstwa Katarzyny Żabińskiej. Kasię poznałam na zawodach dogtrekkingowych. Ze wszystkich stron bombardują nas smutne i tragiczne historie o porzuconych i zaniedbanych czworonogach. Dlatego też, gdy Kasia zasugerowała mi, że warto opisać historię z happy endem z entuzjazmem przystałam na ten pomysł. Sara jest pieskiem z Fundacji Dar Serca dla Zwierząt. Jako szczeniak została adoptowana przez nieodpowiedzialnych ludzi i porzucona. 
Zapraszam do lektury :)



A o to ta historia.

27 czerwca 2013 zamieszkała z nami Sara, miała wtedy niecały rok.
Rasy jest szlachetnej, ba niejednej. Coś z owczarka niemieckiego, coś z huskiego :P,  ot taka ślicznotka.
Jak do nas trafiła? Szukaliśmy psa dla nas tak 1,5-2 letniego już z określonym charakterem i podejściem do dzieci i kotów. Z setek ogłoszeń wybraliśmy 4 i napisaliśmy do opiekunów z prośbą o dokładniejszy opis psów. Zależało nam na dokładnych informacjach, ponieważ chcieliśmy dobrać psa pasującego do naszej rodziny, lubiącego dzieci i takiego, który dogada się z kocim rezydentem.
Wśród tych 4 psów nie było Sary. Na jej zdjęcie, a potem opis trafiliśmy przypadkiem. W sumie nie jest to typ psa jakiego szukaliśmy, miał być mały, taki w sam raz na kolana, tak do 13 kg, z krótką sierścią.

Sara ważyła ponad 20kg czyli przekraczała nasze założenia 2 razy, sierść ma dłuższą, ogon puchaty ;), ale z drugiej strony o niej wiedzieliśmy najwięcej, z jej opiekunką (Panią Martą Toch z Fundacji Dar Serca) byłam w najlepszym kontakcie i najwięcej mogła mi powiedzieć. Zdecydowaliśmy pojechać i ją poznać, sprawdzić jaka jest duża, jak się zachowuje, jak reaguje na Jula, a Julek na nią.
Uzgodniłam z Panią, że damy odpowiedź kilka dni po spotkaniu, bo jeszcze musimy poznać te inne psy i wybrać takiego, który do naszej rodziny spasuje najlepiej.
Pojechaliśmy i wróciliśmy z Sarą. Poznaliśmy pannę i zakochaliśmy się na amen. Nie było ważne, że jest za duża, że kudłata, że jest 3 razy większa od Julka. Pokochaliśmy ją wszyscy. Julek piszczał z radości, mimo że jeszcze troszkę go jej rozmiar onieśmielał. Posiedzieliśmy i pobawiliśmy się z nią godzinę, pospacerowaliśmy i nie mieliśmy serca jej zostawić. Podjęliśmy decyzję, że zabieramy ją do domu. Ponieważ nie mieliśmy w domu nic dla psa, pożyczyliśmy od opiekunki smycz i obrożę i po drodze do domu kupiliśmy małej wyprawkę. Po kilku dniach podpisaliśmy umowę adopcyjną i Sara stała się pełnoprawnym członkiem rodziny.




 Jak z każdym psem po przejściach z Sarą też nie było tak zupełnie gładko. Początkowo była bardzo cicha i niepewna. Siedziała w kącie. Na ogród wychodziła tylko z którymś z nas, bała się sama. Na spacerach jeśli już zgodziła się wyjść poza ogród to trzymała się bardzo blisko (nawet na smyczy).


No i sikała pod siebie, sikała niemiłosiernie. Jak wracaliśmy ze spaceru sikała na widok domu, jak widziała nas rano po nocy sikała ze szczęścia, nawet jak mąż do niej zagadał to sikała (może dlatego, że ma niski głos), sikała jak ktoś przychodził i jak któreś z nas wracało do domu (nawet po 10 minutowym wypadzie do spożywczaka). Oprócz tego, że sikała to niszczyła i rozwalała rzeczy za każdym razem, gdy zostawała sama w domu (choćby na moment). Albo zjadła mi nowe buty, albo wywlekła ze spiżarni makaron albo sezam i rozsypała na dywanie, albo poodgryzała zakrętki w kartonach z mlekiem ... No było tego trochę.
Na szczęście dostaliśmy z fundacji namiary na behawiorystkę panią Elizę, która podpowiedziała nam dlaczego Sara tak się zachowuje i jak pomóc jej poradzić sobie w nowej sytuacji.

Teraz Sara nie niszczy już rzeczy, a sikanie zdarza się jej sporadycznie, na widok niektórych osób, których dawno nie widziała, ale to też w końcu minie.
Nasz cichy i spokojny pies przeobraził się w wulkan energii i to całkiem głośny oraz charakterny - jak każda kobieta musi mieć ostatnie zdanie, nawet kiedy coś nabroi i odsyłamy ją na miejsce to siedzi i jeszcze poburkuje pod nosem.



Sara pierwsze przeobrażenie przeszła na naszych pierwszych wspólnych wakacjach. Była z nami cały czas i może to pozwoliło się jej poczuć pewnie. Stała się żywa, radosna, bardziej ufna i otwarta. Jest niesamowicie wiernym psem, bardzo kochającym, naszego syna nie odstępuje na krok, zawsze pilnuje go na spacerach, śpi pod jego łóżkiem. Jemu też pozwala zrobić z sobą wszystko, nawet zabrać kość z pyska. Sara uwielbia bawić się w przeciąganie liny, ale Julkowi zawsze popuszcza, oddaje, jest w stosunku do niego bardzo delikatna. Jest jego ukochanym przyjacielem, to jemu pierwszemu pozwoliła się przytulić.
Jest już z nami prawie rok, ale nadal widać w niej cień tych przeżyć, które ją spotkały. Ostatnio podeszła i przytuliła się do nas, gdy czytaliśmy wspólnie książkę na dywanie – baliśmy się ruszyć, że zaraz ucieknie tak jak zawsze, ale nie pierwszy raz pozwoliła się objąć i przytulić nam dorosłym.
Z dnia na dzień otwiera się coraz bardziej. Staje się też rozpieszczonym uparciuchem, ale to akurat nasza wina, więc czeka nas wszystkich (tak i nas i psa) tresura.



Poproszono mnie, żebym napisała dlaczego ją kochamy. Jak powiedział mój mąż „tego się racjonalnie wytłumaczyć nie da” ;) bo nadal ma masę zachowań, które nas wkurzają i nad którymi musimy zapanować (na przykład zabiera nam skarpetki i roznosi po domu, albo znosi do łóżka swoje przysmaki i zabawki, gdy śpimy i układa nam na poduszkach), ale ją kochamy.

Katarzyna Żabińska

Link na stronę Fundacji: Dar Serca Fundacja dla Zwierząt

środa, 14 maja 2014

Piknik Z PSEM WESELEJ i zawody dogtrekkingowe Kraków 2014


Organizatorem imprezy była Fundacja Dar Serca dla Zwierząt. Nie były to tylko biegi dogtrekkingowe. Osoby średnio zainteresowane uczestnictwem zawodach, mogły przyjść na piknik i też świetnie się bawić, a także poszerzyć swoją wiedzę kynologiczną. W programie pikniku były pokazy agillity, frisbee, psich zaprzęgów, obedience. 


Nasz znajomy ze spacerów - Hakim

Osoby, które przyszły na imprezę mogły skorzystać bezpłatnych porad lekarzy weterynarii, behawiorystów, treserów i groomerów. Niestety nie było mi dane obejrzeć tych wszystkich atrakcji, bo jak wiecie z uśmiechem na ustach i pieśnią w sercu przemierzałam "bezkres" Lasu Wolskiego. A szkoda, ponieważ przyjemnością obejrzałabym psie popisy. No, ale nie można mięć wszystkiego. Jeszcze trochę pomarudzę. Zawodnicy, którzy chcieli skorzystać z porad specjalistów spotkał zawód, bo po godzinie 15 - tej, działało tylko stanowisko behawiorystów.


Wyprawka na trudy, był jeszcze prowiant dla dwu i czteronoga

O całej imprezie dowiedziałam się przypadkiem dzień wcześniej. Prawdę mówiąc nawet do końca nie wiedziałam, czy będę biernym obserwatorem, czy też aktywnym uczestnikiem. Jednak dla znajomego, który jest zapalonym entuzjastą dogtrekkingu, było oczywiste, że jak już przyjechałam to muszę uczestniczyć w zawodach. Trochę byłam oszołomiona, więc zrobiłam co mi kazano. Posłusznie zarejestrowałam się wraz z mym psem Stormem, a dalej to już poszło:). Do wyboru uczestników były 3 dystanse: 35 km, 20 km i 10 km. Pomimo opinii starych wyjadaczy, że 10 km to mało, wybrałam tę właśnie opcję. Nie żałuję, bo trasa była dosyć trudna. Według endomondo przeszliśmy około 14 km (no przyznam się, trochę pobłądziliśmy). 



W czasie oczekiwania na start, Storm zaczął się niecierpliwić i wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki. Odgłosy te zwabiły pana redaktora z Radia Kraków. Oczywiście pies gamoń zamilkł, więc to ja stałam się ofiarą i adresatem zadawanych pytań. Jednak po wypowiedzi, że jesteśmy na takich zawodach po raz pierwszy i naszym największym osiągnięciem będzie nie zgubienie się, pan redaktor poszedł szukać bardziej kompetentnych zawodników.



Na starcie byliśmy jakieś 1,5 h przed naszym planowym wymarszem. Dlatego też, było to dla mnie niezrozumiałe, że organizatorzy wstrzymywali start o jakieś 40 minut w związku ze spóźnialskimi, którzy chcieli się po czasie zarejestrować. Ludzcy i psi zawodnicy byli podminowani i poirytowani zbyt długim oczekiwaniem.



Start! I wszyscy pognali, no prawie wszyscy. Doszłam do wniosku, że nie będziemy się przepychać. Oczywiście mam świadomość, że dla wielu osób jest to sportowa rywalizacja i szanuję to. Jednak nie należy zapominać o tym, że komfort psa powinien być sprawą najważniejszą. Dlatego też z przerażeniem obserwowałam jedną z pań, która nie pozwoliła swojemu psu załawić potrzeby fizjologicznej, bo ważniejsze było to, żeby biec.

W Stormie odezwał się duch walki, jak wszyscy prują do przodu, to on też tak chce. I do tego jeszcze przyzwolenie na ciągnięcie się na smyczy – no prawie wymarzona sytuacja.
I tak sobie maszerowaliśmy za tłumem to on wyznaczał nam kierunek do pierwszego punktu. A tu niespodzianka tłum się pomylił i zboczył ze szlaku. Ale wtedy przygarnął nas bardziej rozgarnięty (niż nasz) duet – Basia i Layla. A Basia to się nawet na mapie znała:)


Layla. Prawda, że śliczna

 I tak rozpoczęłyśmy wspólną wędrówkę. Nie spieszyłyśmy się jakoś specjalnie. Co jakiś czas na jakimś punkcie robiłyśmy popas (pod koniec to już na każdym:). Dla mnie osobiście był to taki długi, porządny spacer z psem w gronie fajnych, przesympatycznych ludzi. W tracie "biegu" dołączył do nas (czy też my do niego) super team w składzie: Kasia (mama), Julek (syn), Michał (tata) i Sara (pies). I już w takim składzie ukończyliśmy bieg. Przeszliśmy całą trasę i znaleźliśmy wszystkie punkty orientacyjne. Ostatnie 50 metrów nawet przebiegliśmy. A na mecie przywitały nas brawa, które były przeznaczona dla Julka. Chłopiec bez marudzenia pokonał całą trasę maszerując lub podjeżdżając na rowerku. Muszę się przyznać, że determinacja i wytrwałość tego bardzo młodego człowieka dawała mi kopa do działania w chwilach zwątpienia. Julek jesteś naszym bohaterem (myślę, że reszta załogi "dream teamu" się ze mną zgodzi).


Niby się znają na mapie:) wszyscy się znali, a większość się zgubiła

Jeżeli macie możliwość wziąć udział w takim przedsięwzięciu, nie zastanawiajcie się czy warto, bo warto i już. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. I zapaleni sportowcy nastawieni na rywalizację i takie osoby jak ja, które lubią aktywnie wypoczywać w miłym towarzystwie. 

Chciałam serdecznie pogratulować Wojtkowi i Kejrze za zwycięstwo na dystansie 20 km.
 

My nie mamy lokaty, ale dyplom mamy.



Dodam, że biegi dogtrekkingowe nie są zarezewowane dla ras syberian husky i alaskan malamute. Jest ogromna róznorodność psich osobowości. Z resztą to widać na zdjęciach poniżej:) Wybierając się na taką imprezę, pamiętajcie o tym, że pies powinien mieć szelki, a Wy pas do którego przymocujecie smycz, bo bez tego jest ciężko.






A teraz bohater drugiego planu, który nie mógł się z tym pogodzić ;)





Mam nadzieję, że ta relacja spełniła Wasze oczekiwania. Pozdrawiam serdecznie stałych czytelników.

poniedziałek, 12 maja 2014

Nasze pierwsze zawody dogtrekkingowe Kraków 2014


Ach, co to była za impreza. Jeszcze dzisiaj mam zakwasy. Storm oczywiście funkiel nówka! Ja nie wiem, czy te psy czerpią energię z kosmosu, czy co...?
Relacja z zawodów dogtrekkingowych będzie składała się z dwóch części. Gdy już wszyscy przeczytają pierwszą, zostanie opublikowana następna;). 


Jak już wpominałam po raz pierwszy braliśmy udział w tego typu imprezie. O zawodach dowiedziałam się dzień wcześniej, więc nie miałam czasu na jakieś specjalne przygotowania. Najgorsze jest to, że nie zabrałam nawet szelek dla Storma, był chyba jedynym czworonogiem tak beznadziejnie przygotowanym pod względem technicznym (no nie wiem o czym ja sobie myślałam). No i stoję sobie na starcie taka "zielona", dają mi mapę i każą iść. Mapa w moich rękach staje się przedmiotem zupełnie bezużytecznym. Znajomi oczywiście wybrali dłuższą trasę – starzy wyjadacze. No co musiałam sobie jakoś poradzić. Obrałam strategię -  może jacyś dobrzy ludzie mnie przygarną i powiedzą gdzie mam iść. Tak sobie pomyślałam i tak też się stało. Pozdrawiam serdecznie Basię z Laylą i Kasię, Michała, Julka z Sarą. Bez Was ta impreza nie byłaby tak fajna, a ja pewnie do dziś błąkałabym się po lesie:).

Wolontariusze ze schroniska i ich podopieczni

Zawody dogtrekkingowe i piknik pt. Z psem weselej, zostały zorganizowane przez Fundację Dar Serca dla Zwierząt. Uczestnikami zawodów byli również podopieczni Fundacji i Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie. "Bezdomniaki" radziły sobie świetnie i nie tylko pod względem kondycyjnym, ale także towarzyskim. Przyjazne w stosunku do innych czworonogów, a w ludziach zakochane bez pamięci. Przewodnikami piesków były przeurocze osoby z Fundacji i wolontariuszki (i jeden wolontariusz) z krakowskiego schroniska. Co zwróciło moją uwagę to zaangażowanie tych młodych ludzi i zżycie ze swoimi podopiecznymi. Te pieski były lepiej wychowane od niejednego czworonoga spotkanego na spacerze w parku. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem. 

Wszystkie czworonogi poniżej są przeznaczone do adopcji. Pomyślcie ile takich perełek nie ma swojego człowieka. Wszystkie pieski są wysterylizowane i zaczipowane.
Podopieczni Dar Serca Fundacja dla Zwierząt (uczestnicy zawodów).














poniedziałek, 5 maja 2014

Wybiegi dla psów - Kraków

W Krakowie jest 6 wybiegów dla psów, w tym 2 z torami przeszkód dla czworonogów. W poprzedni weekend wybraliśmy się, żeby obadać te obiekty. Przyznam się, że dzięki delikatnej sugestii MYSZASTEGO  POTWORANa wstępie dodam tylko, że koszt budowy takiego wybiegu wynosi około 70 000 PLN. 
Jeżeli chcecie poznać lokalizację pozostałych wybiegów w Krakowie kliknijcie TU. Żaden z krakowskich wybiegów nie posiada śluzy przy wejściu, która uniemożliwia niekontrolowane wyjście czworonoga z wybiegu. Na wybiegu przy ul. Tomickiego ogrodzenie nie jest wmurowane czy też wkopane w ziemię. Przez to zaniedbanie ze strony wykonawcy, zdarza się, że mniejsze psy przeciskają się przez szpary i uciekają. Nie wszystkie krakowskie wybiegi są oświetlone. Reasumując wybiegi dla psów są, ale moim zdaniem dużo im brakuje pod względem funkcjonalności i zapewnienia bezpieczeństwa czworonogom. 

No dobra do sedna - obiekt numer 1.

Znajduję się w Parku Krowoderskim przy ul. Opolskiej. Jest to ogrodzony teren wielkości około 100 m na 150 m. Posiada altankę, pojemniki na nieczystości, ławki i tor przeszkód. Nie do końca rozumiem jak używać niektórych elementów tej psiej infrastruktury. Może jest ona przeznaczona dla małych psów, a może my ze Stormem jesteśmy jacyś nie kumaci. Jest jeszcze jedna opcja, może osoba, która tworzyła tor przeszkód nie do końca wgryzła się w temat i zrobiła go, żeby było, że jest:). No, ale jest jeszcze kreatywność i inwencja twórcza opiekunów czworonogów, którzy dzięki tym przyrządom mogą świetnie się bawić ze swoimi pupilami. Tak właśnie zrobiliśmy – Storm był zachwycony do tego stopnia, że zaczął szczekać (a to bardzo rzadko mu się zdarza). Dodam jeszcze, że nie ma większego problemu z zaparkowaniem samochodu. Po brykaniu na wybiegu, można pospacerować (już na smyczy) po Parku Krowoderskim.







Obiekt numer 2, usytuowany przy skrzyżowaniu ulic Balickiej i Armii Krajowej. Byliśmy tam w sobotę i pomimo tego mieliśmy ogromny problem ze znalezieniem miejsca do parkowania. Wybieg jest okrążony ze wszystkich stron ruchliwymi ulicami. Więc jeżeli chcielibyście odetchnąć ciszą i posłuchać śpiewu ptaków to zapomnijcie, tam to się nie uda – huk, szum i spaliny. Teren wybiegu jest bardzo ładny i dosyć duży. Spotkaliśmy na nim dwie sympatyczne suczki husky. Tor przeszkód składa się ze słupków do slalomu,  takich desek (nie wiem jak to się nazywa) do przeskakiwania i równoważni. Odległości między przeszkodami są za małe dla psa wielkości labradora. Pies przeskakując jedną przeszkodę wpada na drugą. Szkoda, że projektant o tym nie pomyślał, bo przeszkody są solidne i ładnie wykonane. Oczywiście na wybiegu znajduje się altanka, ławki i pojemniki na śmieci.

Myślę, że jeden i drugi obiekt jest wart odwiedzenia. Fajnie, że powstaje coraz więcej takich miejsc. Mam tyko jedną uwagę. Inwestując 70 000 zł może warto dokładnie przemyśleć funkcjonalność infrastruktury.










I na koniec regulamin.