wtorek, 13 października 2015

O stracie



Życie jak to życie czasem bywa wesołe i szczęśliwe, a czasem bardzo trudne. Choroba bliskich, odrzucenie, rozłąka i śmierć to nieodzowne elementy, które również składają się na naszą egzystencję. Ja podobnie jak zapewne wielu z Was drodzy Czytelnicy, przeżyłam śmierć najbliższego psiego przyjaciela. Chyba nikt kto nie był związany ze zwierzęciem nie jest sobie w stanie wyobrazić jaka jest to strata. Dla nas zwierzolubów jest ona porównywalna do straty bliskiej osoby. Bezzwierzęcym laikom często brak empatii i nie rozumieją, że można cierpieć po stracie psa, kota, królika... Pewnie spotkaliście się ze stwierdzeniami "oj daj spokój to tylko pies" albo "przecież masz jeszcze jednego", "i dobrze, z tym zwierzakiem był tylko problem". Często nawet my wstydzimy się swojej żałoby, bo mamy świadomość tego, że nie zostanie ona zrozumiana i jest nieakceptowana przez część społeczeństwa. Ludzie różnie reagują na stratę bliskiej osoby, rzucają się w wir pracy, żeby zapomnieć, zmieniają otoczenie, rozpaczają i mają do tego prawo, aby przeżyć żałobę na swój sposób. Starają się przetrwać ciężkie chwile, a obserwatorzy z reguły szanują ich uczucia. Chciałabym aby tak było również w przypadku osób, które straciły swoje zwierzę. 

Często w książkach o psiej tematyce są rozdziały poświęcone jak radzić sobie ze stratą zwierzęcia.
Z tym, że porady dotyczą głównie kwestii po jakim czasie możemy wziąć następnego psa i z jakiego źródła. Patricia McConnell w książce "Drugi koniec smyczy. Jak kształtować więź z psem" poruszyła temat straty i śmierci z ogromnym wyczuciem.

Macie prawo do smutku po śmierci psiego przyjaciela nie zapominajcie o tym: 

"Badania psychologiczne wykazały, że ludzie przechodzą przez takie same stadia żałoby w przypadku śmierci ulubionego zwierzęcia, co w przypadku człowieka. Na ogół, co zrozumiałe, żałoba po śmierci zwierzęcia trwa krócej, ale i tak odczuwa się podczas niej kolejno niedowierzanie, złość, smutek aż w końcu następuje pogodzenie się ze stratą (...) Nie pozwól innym lekceważyć twojej miłości do psa. Podobnie jak wielu miłośników psów nieraz byłam speszona, okazując przy obcych swoje uczucia wobec psa i kota. Teraz już się tym nie przejmuję, bo chociaż jako profesjonalistka, przykładam dużą wagę do logicznego myślenia i trzeźwej analizy, to równie wielkie znaczenie mają dla mnie emocje. Jestem naukowcem i miłośniczką zwierząt zarazem, to jakby w jednej postaci skupiały się dwie osobowości i każda z nich ze swojego punktu widzenia cieszy się niezwykłym uczuciem, jakim jest kochanie psa i bycie kochaną przez niego" - Patricia McConnell



Homer 

środa, 7 października 2015

Na grzyby

Prawdę mówiąc to średni ze mnie grzybiarz - na grzybach znam się raczej słabo, a i znajduje je stosunkowo rzadko. Ale w tym roku dopadła mnie jakaś grzybowa mania, która wynika z faktu, że udało mi się zebrać aż cztery grzyby jadalne - toż to czyste szaleństwo ;). Mąż Alek na grzybach zna się zdecydowanie lepiej dlatego też jest wyrocznią czy grzyb dobry czy zły. A i moja wiedza z zakresu mykologii "leśnej" nieco się rozszerzyła. Rozpoznaję podgrzybka, czasem koźlarza, maślaka pstrego, muchomora czerwonego, hubę, kanię czubajkę i borowika szlachetnego (tego ostatniego tylko na fotografiach, bo nigdy nie udało mi się go samodzielnie znaleźć). Oczywiście każde moje znalezisko jest weryfikowane przez guru grzybowego naszej małej paczki, czyli męża Aleksandra. Do paczki niedzielnych grzybiarzy należy także Storm - bo musi. Ale jak dobrze się domyślacie psu Sztormu grzybobranie idzie jeszcze gorzej niż mi. Chociaż dwa podgrzybki mi wskazał, ale to chyba przypadkiem mu się udało. I tak chodzimy po małopolskich i świętokrzyskich lasach w nadziei, że uda się nam uzbierać przynajmniej tyle grzybów, żeby starczyło na święta do pierogów. 


Lubię te nasze wypady do lasu, pomimo że nie zawsze kończą się grzybosukcesem. Storm w lesie jest grzeczny, pilnuje się i chodzi za mną przez cały czas (może wie, że mam kiepską orientacje w terenie i mogę się zgubić). Nie goni zwierząt, czasem zaczyna coś nawęszać, ale po przywołaniu od razu wraca. Zawsze mamy na uwadze to że w lesie jesteśmy tylko gośćmi, tu gospodarzami są dzikie zwierzęta i szanujemy to.  Smutne jest to, że zawsze znajdujemy w lesie dowody bytowania homo sapiens czyli: puszki po piwie, plastikowe i szklane butelki, papierki po batonikach. Nie rozumiem jak można traktować las jak kosz i wysypisko na śmieci. Może w końcu się to zmieni i my jako społeczeństwo docenimy to co mamy i nauczymy się to szanować.