czwartek, 27 lutego 2014

Nasze przygody z linką

Wszyscy na około zachwalają linkę jako nieodzowny element skutecznej metody nauki przywołania psa. I może faktycznie tak jest, ale nie w przypadku moich psów i mnie. W tym poście nie chcę krytykować tej metody, bo wiem, że jest skuteczna tylko chcę opisać moje doświadczenia.
Dawno, dawno temu miałam dobermana, który był okrutnym agresorem w stosunku do innych psów. Spacery z Astorem (tak miał na imię) były naprawdę bardzo stresujące (życie z nim pod jednym dachem zresztą też), obszczekiwał ludzi i szukał pretekstu do wszczynania bójek z innymi psami. Wtedy ktoś mi podpowiedział, że linka będzie świetnym rozwiązaniem, żeby kontrolować psa. Zakupiłam 15 metrową linkę. Była zima (i całe szczęście, bo miałam na sobie kurtkę puchową), obwiązałam sobie linkę wokół talii, dziarsko spacerowałam po parku. W momencie, gdy byliśmy na wzniesieniu, Astorek zobaczył innego pieska. To był moment. Patrzyłam tylko jak zwitek luźno rzuconej linki maleje z prędkością światła i… linka się naprężyła, a ja przeleciałam jakieś 3 metry nad ziemią – taki skok w dal. Wierzcie mi takich emocji się nie zapomina, pomimo upływu 20 lat. Nic mi się nie stało, ale później nie odważyłam się obwiązywać linki wokół jakiejkolwiek części mojego ciała.


Metodę „na linkę” zastosowałam również w przypadku Storma. Przekonał mnie do niej szkoleniowiec. Storm waży powyżej 35 kg, ale jest jak mały czołg, albo rosomak. Pojechałam z nim w miejsce, gdzie zawsze spaceruje dużo psów. Nie zdążyłam nawet ubrać rękawiczek, mój uroczy piesek zauważył potencjalnego towarzysza zabawy. Wystartował jak torpeda, a w związku z tym, że linka luźno spoczywała w mojej dłoni, prześlizgując się przez nią zrobiła mi ranę wielkości 4 cm. Wiem, wiem linki powinno się używać umiejętnie. Ale ja nie mam dobrych doświadczeń, albo zrobi mi krzywdę, albo zapląta się w krzakach i zaroślach. Jeżeli macie psa powyżej 20 kg, powinniście się porządnie przygotować do treningu z linką pod względem merytorycznym i fizycznym. Psy są drapieżnikami, 20 kg osobnik jest w stanie upolować ofiarę ważącą 80 kg. Potrafią przyspieszyć na drodze kilku metrów do 20 lub nawet 40 km/h. W sytuacji, gdy pies zobaczy potencjalną ofiarę, a następnie rzuci się do ataku, po pięciometrowym biegu w jej kierunku, na trzymającą smycz rękę właściciela w momencie szarpnięcia działa siła odpowiadająca masie od 247 do 495 kg – Joel Dehasse „Agresja u psów”.

Z czystym sumieniem poleciłam metodę „na linkę” znajomej, która ma yorka. My oczywiście też mamy linkę, ale wykorzystujemy ją podczas tropienia. W naszym przypadku skuteczną metodą przywołania jest piłeczka na sznurku, kieszenie pełne smaczków i wspólna zabawa.

A teraz na prośbę mojego brata umieszczam jego rysunek dinozaura - córeczka mu trochę pomagała.

4 komentarze:

  1. Też jako pierwsza metoda odwoływania, została polecona nam linka. Zakupiliśmy taśmę 5 metrów i pożyczyliśmy 10 m.Obie obecnie sprawdzają się tylko jako linka podpinana do wkręta, gdy przypinamy Młodą, a sami chcemy w spokoju posiedzieć. Dodatkowo trzeba pamiętać, że w przypadku długich linek (np. 20 m), zasięg linki to 2 razy więcej. Jeżeli pies stoi za nami (20 m) i biegnie do przodu (kolejne 20), to może sobie zrobić krzywdę, nawet uszkodzić kręgosłup (tak jak pisałaś, bardzo szybko zwiększa prędkość). Najlepiej w takiej sytuacji puścić psa, nawet jakbyśmy mieli go potem łapać kilka minut ;-) Nie wiem czy jest się czym chwalić, bo nie mieliśmy okazji odwoływać Bony od psów ani ludzi (tylko raz - pies był kilkadziesiąt metrów od nas, a "ludź" wcześniej stał na łące, więc Bona uznała, że jest jej naturalnym elementem), ale sucz świetnie nas pilnuje, kiedy idziemy sami, wśród pól, leśnych ścieżek, a w koło nie ma potencjalnego "celu". Bawimy się w "słup soli" lub chowamy się za drzewami, kiedy tylko jest okazja. Działa. Bardzo chcemy sprawdzić jak to jest, gdy zasięgu wzroku pojawia się ktoś lub coś, więc chyba nie pozostanie nam nic innego jak tylko zaufać Młodej i nie zapinać jej na smycz jak tylko w zasięgu pojawi się jakiś pies. Trzymajcie kciuki, żeby się udało! Pozdrawiamy, Asia i Bona http://piesoswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chodzę z tą linką jak głupia czasami. Niby linka ma być puszczona na ziemi i w razie można ją przydepnąć-jasne,próbowałam i sama
    leżałam :P. Z tym że u mnie ciężko a naukę na same zabawki i smaczki bez linki, wszędzie kręci się pełno psów. Teraz zaczniemy chodzić na szkolenia i mam nadzieję że coś się zacznie zmieniać. Szczególnie dobijające jest to, że widzę sporo psów które bez problemu odwołują się od innych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog. Zapraszamy na naszego: http://lovepets244.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń