Wiewiórka pospolita – gryzoń z rodziny wiewiórkowatych. Osiąga długość ciała 20–24 cm i ogona 17–20 cm, masa ciała 200–300 gramów. Jest typowym zwierzęciem nadrzewnym. Grzbiet ubarwiony ma na kolor od rudego do ciemnobrązowego, spód ciała jest biały. Wiewiórki żyjące w Karpatach i Sudetach mają umaszczenie ciemniejsze – ciemnobrązowe. W zimie wszystkie wiewiórki zmieniają ubarwienie na popielate (szata zimowa). Gryzonie te mają naturalnych wrogów takich jak lis czy ryś oraz niektóre gatunki sowy. Gryzoń ten żywi się przeważnie orzechami laskowymi, bulwami oraz co ciekawe jajami ptaków - Źródło Wikipedia.
W naszym parku jest ogromna populacja tego fajnego gryzonia. O
wiewiórki się dba. Miłośnicy rudzielców karmią je,
umieszczają na drzewach informację czym należy je dokarmiać, a co
jest zabronione. Tak wiewiewiórki mają taki mały raj. Nie boją
się ludzi i orzechy biorą bezceremonialnie z rąk dwunoga. Czują
się tak bezpiecznie, że nawet przechodzą sobie przez parkowe
alejki. Oczywiście zmorą miłośników tego gryzonia są te
"wstrętne" psy, które czasem pogonią wiewiórę "panoszącą" się beztrosko po ziemi.
Wielu
moich psich znajomych z parku zostało okrzyczanych, badały też
groźby w stylu "następnym razem skopię tego psa". Jak
wszyscy wiemy wiewiórka jest bardzo zwinnym i szybkim zwierzątkiem i
nie słyszałam o sytuacji, w której jakiś parkowy czworonóg
złapałby "rudą". Więc o co chodzi? Wydaje mi się, że
przebiegający pies zaburza proces dokarmiania z ręki (tak jakby nie
można było podrzucić orzechów do karmników lub po prostu pod
drzewo).
U
schyłku swojego życia Homer ekscytował się głównie jedzeniem,
dlatego też cieszyłam się, gdy przebiegająca wiewiórka zmuszała
go do aktywności fizycznej. I co, dostało mi się, że mój pies
straszy wiewiórki, że może im zrobić krzywdę... Homerek wówczas
osiągał zawrotną prędkość jakieś 5 km/h. Trochę się
zdenerwowałam i oświadczyłam, że w naturze pies jest naturalnym
wrogiem wiewiórki. A poza tym wiewiórki dostają tyle jedzenia, że
gdyby nie goniące je psy to miałyby otłuszczone serduszka i
zeszłyby na zawał. Wiewiórkowy fan nie za bardzo wiedział co
odpowiedzieć na przytoczoną argumentację, więc nie powiedział
nic.
Ostatnio
znowu miałam awanturę o wiewiórkę. Storm nie jest jakoś szczególnie zainteresowany gonieniem tych gryzoni. Ale zdarzyła się wyjątkowa sytuacja, która świadczy o bezmyślności ludzi. Pani w
wieku około 60 lat, karmiła wiewiórkę na asfaltowej alejce.
Najbliższe drzewo znajdowało się jakieś 30 metrów od tego
miejsca. No takiej okazji Storm nie mógł przepuścić i pognał za
zwierzyną, na szczęście wiewiórka zdążyła uciec. Oczywiście pani
zaczęła krzyczeć, że ten pies powinien mieć kaganiec. Na co ja
odpowiedziałam, że to chyba trochę bezmyślne z jej strony karmić
wiewiórkę w takim miejscu. No to dowiedziałam się, że jestem
niekulturalną zołzą (sprawdzałam jest to zakaźna choroba u źrebiąt).
A zgadnijcie, czym owa kulturalna dama karmiła wiewiórkę? I tak
nie zgadniecie... chrupkami kukurydzianymi. Na moją uwagę, że to
chyba nie jest odpowiednie pożywienie dla wiewiórki, usłyszałam,
że jak ludzie mogą to jeść to wiewiórki też. Nie skomentowałam
tego, no bo po co, pani raczej i tak by tego nie zrozumiała.
Nie
mam nic do wiewiórek, sama czasami je dokarmiam np. w zimie. Ale nie
do końca rozumiem agresywnego nastawienia "etatowych
dokarmiaczy". Ostatnio byłam świadkiem jak dwie sroki atakowały wiewiórkę, gdyby nie moja interwencja zadziobałby ją na śmierć. Więc to może drapieżne ptaki są większym zagrożeniem dla wiewiórki, niż regularnie karmiony pies.
Od półtora miesiąca szczerze nie lubię wiewiórek. W naszej okolicy jest ich naprawdę mnóstwo - oczywiście nie mam nic przeciwko nim, niech sobie żyją, mają tutaj laski, więc miejsca idealnie. Bardziej chodzi mi o to, że mój Zac jak zobaczy jedną z nich to dostaje po prostu na głowę. Świata nie widzi, mnie nie słyszy, wręcz skacze na drzewa, żeby którąś złapać (naiwniaczek).
OdpowiedzUsuńTo naprawdę męczące i dla niego i dla mnie, bo to już jest fiksacja. Staram się nad tym pracować, ale póki co niestety rezultaty marne. Lecz nie poddaję się! :)
Pozdrawiam,
http://www.jak-pies-z-kotami.blogspot.com/
Może to pierwszy kontakt Zaca z wiewiórkami. Może po pewnym czasie sobie odpuści, bo zrozumie bezskuteczność swoich działań:) Może zadziała piłeczka na sznurku - w przypadku Storma świetnie odwraca uwagę od wszystkiego (ale ja muszę ją trzymać) http://jakwychowacszczesliwegopsa.blogspot.com/2014_02_01_archive.html
Usuńpozdrawiamy
U nas w parku też jest ich sporo, ale ludzie nauczyli się, że jak pies przechodzi to oni przestają je karmić. Rzadko kiedy zdarza się awantura, bo to w sumie psiarze dokarmiają wiewiórki ;) Muszę niestety przyznać, że niektóre z nich to kamikadze. Same wybiegają do psów...
OdpowiedzUsuńArgument zatłuszczonego serduszka mnie zaskoczył. Pewnie też bym nie wiedziała co odpowiedzieć :P
O&N
pieswewroclawiu.blogspot.com
Ja na szczęście nie mam wiewiórek, ale jest dużo zajęcy i wgl :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!
Pozdrawiam i zapraszam
Majka i Dora
labdora.blogspot.com
Dziekuję bardzo
UsuńJa w naszym psim życiu raz widziałam wiewiórkę. Może tu o ich stres chodzi no ale bez przesady.
OdpowiedzUsuńMoże i o stres chodzi, ale takie "rozpieszczanie" wiewiórek nie wychodzi im na dobre, bo czują się tak bezpieczne, że może im naprawdę coś zagrażać.
OdpowiedzUsuńMy na szczęście mieszkamy na wsi i u nas nie ma takich wielbcieli tych małych gryzoni. Jednak śmiałam się czytając tego posta, bo był moim zdaniem jednym z najlepszych dotychczas napisanych przez ciebie pstów ( wielkie uznanie ). Fajnie to zdjęcie z wiewiórą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Hania&Fiona
Niektórzy chyba faktycznie przesadzają...Na szczęście Miloł nie widuje zbyt często wiewiórek:)
OdpowiedzUsuńStarsi ludzie wiedzą lepiej...czym karmić kaczki, wiewiórki, psy i dzieci. Nie przetłumaczysz, szkoda nerwów... :(
OdpowiedzUsuńJa znam jeden przypadek martwej wiewiórki z winy psa...tyle,że pies jej nie złapał, nie skręcił karku. Zwyczajnie wiewiórka dostała ataku serca...trudno orzec czy z powodu stresu czy pogoni, niemniej jednak, ów pies był ogromnie zdziwiony padłą wiewiórką, a według relacji właścicielki, wręcz przygnębiony... :)
Ludzie nie zdają sobie sprawy, że oswajając dzikie zwierzęta też można zrobić im krzywdę.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam tutaj http://zool.pl/ :)