Storma
odebraliśmy z hodowli, gdy skończył 9 tygodni. Zmiana otoczenia i
podróż są dla szczeniaka bardzo stresujące. Po przywiezieniu do
domu Storm wszedł pod łóżko i nie chciał z pod niego wyjść, aż
w końcu zasnął. Nie wyciągaliśmy go na siłę. Daliśmy mu czas
na poradzenie sobie z nową sytuacją. Z każdym dniem było co raz
lepiej, na trzeci dzień brykał sobie bezstresowo po całym domu. Przez 3
tygodnie nie wychodził z domu w związku z kwarantanną. Są różne
teorie na ten temat czy należy trzymać szczeniaka w domu podczas
kwarantanny, czy od razu socjalizować malucha na zewnątrz. Biorąc
pod uwagę fakt, że mieszkamy w dużym mieście z ogromną ilością
czworonogów, zdecydowałam, że ten okres Sztormu spędzi w domu.
"Trochę już się zmęczyłem tym pozowaniem"
Czas "uziemienia" poświęciliśmy na naukę, zabawę i wspólne poznanie. Odwiedzali nas znajomi z psami, co do których mieliśmy pewność, że są zdrowe. Czasem braliśmy malucha do samochodu i jechaliśmy rewizytą. Dzięki temu Storm podczas kwarantanny nie był całkowicie odizolowany od psiego świata, a ja byłam prawie spokojna, że nie zarazi się jakimś choróbskiem.
Znam
właścicieli, którzy nie przejmują się kwarantanną i nic złego
się nie dzieje.
Podczas tego wspólnie spędzonego czasu, Storm
nauczył się reagować na swoje imię, siadać, na polecenie iść
na swoje posłanie. I co było dla mnie priorytetową sprawą, nauczył
się komendy "zostaw". Mój poprzedni pies był okropnym
pochłaniaczem wszystkiego. Zjadał odpadki wyrzucane przez "dobrych"
ludzi, odchody (i nie były to zwierzęce odchody- niestety), chleb
dla ptaków itp. Często takie uczy kończyły się poważnymi
problemami ze strony przewodu pokarmowego. Jednak najbardziej bałam
się tego, że zje trutkę na gryzonie. W Krakowie przeciwnicy psów
w taki sposób próbują wyeliminować znienawidzonego wroga (może
nie mają świadomości tego, że przypadku udowodnienia takiego
procederu grożą im surowe kary).
A
tak na marginesie. Osobiście słyszałam opinię szkoleniowca, który
rozmawiał z właścicielem półrocznego psa. Opiekun skarżył się,
że jego pupil zjada wszystko co spotka na swojej drodze. Instruktor
skwitował to "że młode psy tak mają". Całkowicie się
z tym nie zgadzam. A później co, gdy taki pies dorośnie, to jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki złe nawyki
znikną. "Czym skorupka za młodu nasiąknie...". Po za tym
pies mógł zjadać świństwa z powodu źle dobranej diety zbyt ubogiej w
składniki odżywcze i mineralne. Taki wywiad powinien przeprowadzić
szkoleniowiec.
Pewnie zastanawiacie się
co z nauką załatwiania się na zewnątrz podczas kwarantanny. Storm
załatwiał się w domu na podkłady higieniczne. Pierwsze wyjście
na zewnątrz było dla Storma wielkim przeżyciem. Wszystko
bezkrytycznie mu się podobało. Ale podczas tego beztroskiego
brykania i poznawania wielkiego świata nie było czasu na
załatwienie potrzeb fizjologicznych. Wrócił zadowolony do domu i
wysiusiał się na podkład. Przy następnym wyjściu zabrałam ze
sobą użyty podkład. Położyłam na trawniku i Stormek od razu
zorientował się o co chodzi. Za każdym razem, gdy załatwiał się
na zewnątrz był chwalony dzięki czemu bardzo szybko nauczył się
załatwiania potrzeb na dworze. Jeżeli ktoś nie czytał wpisu - Socjalizacja szczeniąt - teoria, zapraszam do zapoznania się z nim.
CDN :)
Bardzo mądre podejście do etapu kwarantanny. A szkoleniowiec cóż...być może stosował metody, które faktycznie są w stanie dorosłego psa oduczyć od zbierania śmieci. Byłam świadkiem takiej lekcji szkoleniowej. Instruktor który miał rękę aż po łokieć w paszczy berneńczyka, siłujący się o zabraną kiełbasę. A wokół 8 innych kursantów z psami, które kuliły się za nogami właścicieli...ech.
OdpowiedzUsuńNie ma jak świetne przygotowanie merytoryczne :( Zastanawiam się czy instruktor nauczył czegoś tego psa, raczej watpię
OdpowiedzUsuńGdzieś widziałam że jakiś chyba psychopata nabił kawałki mięsa, wędlin gwoździami, słyszałam nawet o szkle i porozmieszczał gdzieś. Słyszałam że i w zoo potrafią "dokarmiać". Nie rozumiem takich...
OdpowiedzUsuńJako wielbicielka astów czytałam poradę by uczyć szczenię by niczego nie brało od obcych. Właśnie ze względu na to że ktoś może celowo chcieć zrobić mu krzywdę jak nie teraz to w przyszłości a wiadomo ludzie są różni.
pozdrawiam
Zdjęcia mięsa z gwoździami krążyły po facebooku, ku przestrodze. Znałam trzy pieski, które odeszły po zjedzeniu trutki. Jest to straszna śmierć.
UsuńFajny post, ja osobiście nie przejmowałam się kwarantanną, bo nie miałam takiej potrzeby, jak Fiona spotykała jakiegoś psa to był to jeden z naszych dwóch podopiecznych, które na 100% nie były na nic chore, albo z psem koleżanki, który również nie posiadał chorób. Zresztą nie ma, o czym mówić ja mieszkam na wsi i u mnie w okolice prawie nikt nie spaceruje z psami.
OdpowiedzUsuńCo do jedzenia różnych niemiłych i śmierdzących rzeczy przez naszego psa:
Fiona właśnie nigdy nie jadła takich świństw, mimo że większość psów jak wiadomo, nie dało się odciągnąć od odchodów. Fionik powęszyła i po komendzie szła dalej :).
Storm był taki śliczny jak był mały :*. Co do twojego wpisu u mnie na blogu, to nic się nie stało wybaczam ci :D. Ja też mogłam stać się obserwatorem twojego bloga i wcześniej o tym nie pomyślałam, ale straty już nadrobione :).
Pozdrawiamy Hania&Fiona
Ilekroć jesteśmy w Krakowie ( a jesteśmy średnio raz w miesiącu) natykamy się na kawałki jedzenia porozrzucane na trawnikach. Ale o gwoździach nie słyszałam, straszne!
OdpowiedzUsuńKraków jest straszny pod tym względem, ja nie wiem co ci ludzie sobie myślą...
UsuńJa adoptowałam Emeta jak miał 3/4 miesiące, wtedy też miał pierwsze szczepienia. Kwarantanna wyszła sama z siebie, bo po schronisku ciężko chorował i przez ponad tydzień nie podnosił się nawet z legowiska przykrytego matami. Sama nie wiem jakbym to przeprowadziła ze szczeniakiem, nie zastanawiałam się nad tym że to takie ważne ale z pewnością tak jest :).
OdpowiedzUsuńSpecjalizacja to mega ważna sprawa, największą pracę powinni włożyć hodowcy, a potem przed nami kolejna ciężka praca. Niestety braki socjalizscyjne są straszne w konsekwencjach:'(mam jamnika który zabrany z hodowli miał 5 miesięcy braków,nadrabialismy je prawie 1.5 roku...
OdpowiedzUsuńSłodziak :)
OdpowiedzUsuńSzukałam u Ciebie coś na temat dorosłych psów, które zostały zabrane od przednich właścicieli - jak poradzić sobie z nauczeniem wychodzenia z potrzebą na zewnątrz. Myślę, że spróbuję z podkładami, może uda się tym sposobem z dorosłym psem :)
pozdrawiam cię serdecznie!
Na pewno pochowaj wszystkie dywany:) Nie bedę się wymądrzać, bo nigdy nie miałam takiego problemu. Ale sposób uczenia się psów jest taki sam niezależnie od wieku, czyli gdy pieseczek załatwia się na zewnątrz to go bardzo, ale to bardzo chwalimy. Myślę, że sposób na podkład może się sprawdzić. W jakim wieku jest piesek? Jest po przejściach?
OdpowiedzUsuń